Wszystkie te wypadki odbyły się w tym czasie, gdy Cyrano więziony był w Tuluzie, gdy Castillan upędzał się po gościńcach i gdy Ben Joel dokonywał zamachu na dokument, powierzony czujności proboszcza-zamachu, który, jak wiemy, całkowicie mu się nie udał.
Gdy cygan, szczęśliwy, że wywinął się bez szwanku z groźnego uścisku księdza Jakóba, znalazł się już dość daleko, aby czuć się bezpiecznym, usiadł nad drogą i jął rozmyślać nad swem położeniem.
Nie przedstawiało się ono w tej chwili wesoło.
Przedewszystkiem nie miał prawie wcale pieniędzy. Rinaldo nie dawał żadnej wieści o sobie, a zresztą, choćby się z nim połączył, to poto jedynie, aby słuchać wymówek za niezręczność.
Nic zresztą nie wiedział o obecności prawdziwego Castillana w Saint-Sernin.
Gdy już narozmyślał się dosyta, przyszedł w ostatecznym wniosku do przekonania, że najlepiej uczyni, jeśli uda się do Paryża i postara się — jeśli to będzie jeszcze możliwe — o nowy sojusz z Rolandem.
Roztropny służący hrabiego Rolanda przed rozstaniem się z Ben Joelem pozostawił mu dokładną wskazówkę, dotyczącą drogi, którą miał się udać. Tą drogą sam też miał pośpieszyć, gdyby okoliczności zmusiły go zawrócić do Perigord.
Ben Joel ruszył więc szparko we wskazanym sobie kierunku, nie przewidując, że o mały kęs drogi stamtąd czeka go przyjemna niespodzianka.
Szedł od dwóch godzin zaledwie, gdy na skraju horyzontu ukazał mu się jeździec, pędzący co koń wyskoczy. Tknięty przeczuciem, cygan zatrzymał się. Gdy jeździec, powściągając nieco rozpęd wierz-
Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/348
Ta strona została przepisana.
XII