Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/366

Ta strona została przepisana.

W tej strasznej i wzniosłej chwili, gdy nędznik czuł że ma ziemię opuścić i że czeka nań groźna otchłań wieczności, duch jego ugią się pod ciężarem spóźnionych wyrzutów sumienia.
Usta jego, przywykłe. do bluźnierstwa, szeptały instynktownie słowa modlitwy i wpatrywał się wzrokiem winowajcy, który oczekuje od sędziów wolności lub potępienia.
Gdy Rinaldo dał już odpowiedź na wszystkie pytania spowiednika, gdy usta księdza odmówiły nad nim ostatnią modlitwę i udzieliły ostatniego błogosławieństwa, Castillan i Sawinjusz przywołani zostali zpowrotem do pokoju.
— Człowiek ten — oświadczył im kapłan — umiera skruszony, żałujący za grzechy i rozgrzeszony. Co chcecie, aby dla was jeszcze uczynił?
— Czy jesteś w stanie pisać? — zapytał Sawinjusz umierającego.
Rinaldo uczynił głową znak przeczący.
— A podpisać się potrafisz? — zadał poeta nowe pytanie.
— W takim razie spiszemy przy tobie twój testament, twą wolę ostatnią.
Rinaldo roześmiał się gorzko.
— Chyba moje wyznanie — szepnął.
— Tak, wyznanie. Zanim staniesz przed potężnym sądem Boga, pozostawisz w naszych rękach świadectwo, stwierdzające występne knowania, których hrabia de Lembrat był twórcą, a ty wykonawcą; poświadczysz istnienie dowodów, okazujących niewinność Manuela, tych dowodów, które hrabia zniszczył, czy też ukrył, i odejdziesz z tego świata z sumieniem czystem, z duszą z brudów ziemskich omytą, z przeświadczeniem że pozostawiasz nam środek naprawienia krzywd i niesprawiedliwośc, do których spełnienia pośrednio się przyczyniłeś.