Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/367

Ta strona została przepisana.

Rinaldo zebrał siły, aby dopełnić żądanego aktu.
Opowiedział jak najwierniej wszystko, co zaszło od chwili, gdy w pałacu hrabiego de Lembrat zamieszkał Manuel; odsłonił wszystkie podstępy i wyjawił wszystkie tajemnice swego pana.
W miarę jak mówił, Cyrano wyznania jego spisywał.
Gdy skończył, poeta odczytał raz jeszcze głośno ten akt i podsunął papier Rinaldowi, który u spodu położył drżącą ręką swój podpis.
— Przyprowadź Ben Joela — rzekł Cyrano do swego sekretarza.
Castillan wyszedł i powrócił po chwili, popychając przed sobą związanego cygana.
— Czytaj to — rozkazał Sawinjusz, podsuwając mu pod oczy wyznanie Rinalda.
— Przeczytam wszystko, czego jasny pan ode mnie zażąda — wyjąkał pokornie zbój, z tą uległością dobroduszną, którą objawiał zawsze, ile razy znalazł się w rękach silniejszego.
I przeczytał.
— Teraz podpisz.
— Podpiszę wszystko, co jasny pan rozkaże — powtórzył tym samym, co poprzednio, tonem.
— Masz — rzekł wówczas Cyrano do księdza Jakóba — zachowaj to pismo. Przyda się nam ono w odpowiedniej chwili.
Proboszcz, który wykonywał ze ślepą ufnością wszystkie zlecenia przyjaciela, wziął podany sobie akt, złożył go i, nic nie mówiąc, wsunął do kieszeni w sutannie.
— Jasny panie!-zwrócił się Ben Joe! do Cyrana-co jasny pan zamierza zrobić ze mną?
— Posłać cię na szubienicę!
Nędznik począł drzeć i nogi ugięły się pod nim. Jakby zamierzał rzucić się do stóp szlachcica.