Zilla dojrzała zamaskowaną kobietę. Za tą kobietą, w postawie pełnej uszanowania, stał człowiek jakiś, widocznie zaufany służący.
Przed przywitaniem Zilli nieznajoma zwróciła się do towarzysza i rzekła:
— Pilnuj drzwi, kochany Wilhelmie. Dopóki będę tu bawiła, nikt wejść nie może.
Wilhelm wyszedł i obie kobiety zostały same.
— Pani jesteś Zilla? — spytała nieznajoma.
— Tak. Czego pani żąda ode mnie?
— Powiem to zaraz. Przysięgnij mi jednak, wpierw, że w najgłębszej tajemnicy zachowasz moje odwiedziny.
— Jakąż mam potrzebę przysięgania? Nie znam pani.
— To nic. Cokolwiek tu zajdzie, musi pozostać między nami.
— A więc dobrze, Przysięgam, że pani nie zdradzę.
Zamaskowana kobieta zauważyła wówczas dopiero, że Zilla jest bardzo blada i że z trudnością trzyma się na nogach.
— Pani jesteś słaba! — rzekła ze współczuciem.— Proszę cię spocznij.
Zilla osunęła się na łóżko i wsparła się o poduszki w pozycji siedzącej; nieznajoma stała w miejscu.
— Zillo — przemówiła po krótkiej chwili milczenia — zajmujesz się przepowiadaniem przyszłości z linii rąk; niekiedy także śpiewasz z towarzyszami na placach publicznych?
— Ci, co mówili pani o mnie, znają mnie.
Nieznajoma zdawała się przez chwilę namyślać: potem podjęła:
— Ale to nie wszystko jeszcze, nieprawda? Posiadasz także inne umiejętności.
— Nie. Nic więcej nie umiem, Co znaczy to pytanie?
Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/393
Ta strona została przepisana.