dejrzliwość. Na usta Gilberty, oświeconej nagle wyznaniem cyganki, cisnęły się słowa nienawiści i pogardy; Zilla czuła otwierające się w sercu wszystkie rany, które zadała jej miłość i zazdrość.
Cyganka, silniejsza duchem od Gilberty, przytłumiła prędko ogień swych źrenic i z innego punktu na wszystko spojrzawszy, pośpieszyła z zapytaniem:
— Więc Manuel żyje?
— Żyje — potwierdziła Gilberta. — Czyż nie wiedziałaś o tem?
Niewymownem szczęściem rozpromieniła się twarz cyganki.
W pierwszej chwili, znalazłszy się w obliczu swej pięknej rywalki, myślała jedynie o swej nieszczęsnej miłości, nie badając nawet, czy nie jest już ona w tej chwili przedmiotu czci swej pozbawioną.
Ale teraz to ostatnie pytanie usunęło wszystko na stronę.
Uspokojona przez wyraźną odpowiedź panny de Faventines, wróżka uległa ponownie podszeptom swej niespokojnej natury.
— Pani kochasz go! — powtórzyła.
— Gdybym nie kochała, czyż byłabym tu w tej chwili? — oświadczyła otwarcie. — Nacóż mam osłaniać serce swe tajemnicą, gdym się już całkowicie w ręce twe oddała! Ojciec mój żąda, abym poślubiła hrabiego de Lembrat. Nienawidzę tego człowieka i pogardzam nim. Jeśli zechcą upierać się przy tem małżeństwie, spokojnie poczekam na godzinę stanowczą, gdyż zanim ręka moja dotknie ręki hrabiego, zanim kapłan wygłosi błogosławieństwo — będę już trupem.
— Trwasz więc pani silnie w swem postanowieniu?
Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/396
Ta strona została przepisana.