Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/400

Ta strona została przepisana.

bistemu zeznaniu? Dotąd niegodna uczciwego serca nadzieja powstrzymała mnie od tego zeznania. Teraz postanowiłam wszystko powiedzieć.
— Nie uwierzą ci, Pan de Lamothe zbyt jest uprzedzony do Manuela.
— Pokaże księgę.
— Powiedzą, że podrobiona. My, Zillo, słabe kobiety. nie posiadamy dość siły, aby walczyć z władzą, która uparła się, bądź co bądź, postawić na swojem. Tu potrzebna ręka mężczyzny.
— Mężczyzny? Znam jednego, który z calem poświęceniem ofiarowałby nam swą pomoc, ale ten właśnie, jak mówiłaś pani, jest nieobecny.
— Pan de Bergerac?
— Tak.
— Być może, iż powrócił?
I podszedłszy do drzwi. Gilberta przywołała służącego.
— Wilhelmie — rozkazała — idź do mieszkania pana de Bergerac i dowiedz się, czy powrócił. Bądź ostrożny; spraw się dobrze i prędko.Wracaj jak najśpieszniej; będę na ciebie czekała.
Nieznaczna przestrzeń dzieliła Dom Cyklopa od zajazdu, w którym przemieszkiwał poeta. Podczas gdy Wilhelm przebywał ją krokiem pośpiesznym, obie młode kobiety rozmawiały o swych projektach.
Rozmowa trwała niedługo, służący zjawił się wkrótce zpowrotem.
— Pana de Bergerac niema jeszcze w Paryżu,oznajmił, wchodząc. — Nikt też nie wie dokładnie, kiedy powróci.
— Ha!—rzekła smutno Gilberta — Bóg nam nie sprzyja.
— Pójdę jutro sama do pana de Cyrano — oświadczyła Zilla, — Może lepiej mnie się powiedzie.