Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/403

Ta strona została przepisana.

A jednak Sawinjusz, Castillan i Marota powrócili już z drogi.
Wszyscy troje, nadzwyczaj znużeni, spali teraz głęboko.
Przybycie Maroty było właśnie przedmiotem żywych rozpraw pomiędzy właścicielem zajazdu i gospodynią poety. Ta ostatnia musiała ustąpić swej izdebki tancerce i niemało była oburzona wtargnięciem do domu tego ładnego szatanka.
Zilla zwróciła się z zapytaniem do gospodarza i nie mogła ukryć radości, dowiedziawszy się o powrocie Cyrana.
— Czy mogłabym zobaczyć się zaraz z panem de Bergerac? — spytała.
— Zaraz się dowiem — odrzekł zapytany, — Dochodzi dziewiąta, a pan de Cyrano, chociaż większą połowę nocy spędził bezsennie, nigdy później nie wstaje.
Poprosił Zillę do środka i wbiegł na schody, wiodące na pierwsze piętro.
Gospodyni, za przybyciem cyganki, oddaliła się w stronę bramy Nesle.
Zilla była od kilku chwil sama w izbie gościnnej, gdy z wysokości schodów rozległ się głos gospodarza:
— Proszę na górę!
Usłuchała z pośpiechem wezwania i uprzejmy Gonin, wskazując jej drzwi, wiodące do pokoju poety, rzekł:
— Niech pani wejdzie. Pan de Bergerac czeka na panią.
Zilla zbliżyła się do stołu, przy którym siedział Cyrano, mimo wczesnej godziny zajęty już pisaniem.
— A! a! co widzę! — rzekł wesoło — to ty, moja piękna! Nader miłą niespodzianką są dla mnie twoje odwiedziny, bom myślał, żeśmy już na wieki poróżnieni.