Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/413

Ta strona została przepisana.

tego ochota — świadectwo, które wydałem ci przed chwilą, jest najzupełniej niepotrzebne. Zwróć mi je.
— Zapomniałeś o jednem. Ja mogę umrzeć. Świadectwo to zabezpiecza spokój twego brata. Jemu je doręczę.W obecnych okolicznościach nie można być zanadto ostrożnym i przewidującym.
— Jednakże.
— Posłuchaj, Czyż wolałbyś, abym doręczył Manuelowi testament twego ojca? Duma twoja po zwoliłaby na to?
— Dość.Na wszystko masz odpowiedź. Poddaje się. Spełnij pan do końca swe dzieło. Uwolnij Manuela.
— Noc zapadła. Za późno już na kołatanie do, wrót więziennych. Ale jutro, zanim jeszcze pierwsze kury zapieją, bądź pewny, że brat twój wyjdzie na wolność. A! wyobrażam sobie jak okrutnie skrzywi się imćpan de Lamothe, gdy go tak rano wyciągnę z łóżka, zwiastując mu tę wiadomość. Dobranoc hrabio. Nie chcę przetrzymywać cię nad miarę i potrzebę.
Roland opuścił mieszkanie poety i wybiegł na ulicę, szalony od gniewu.
Nieopodal czekała nań służba. W otoczeniu jej udał się prosto do domu, wysilając umysł nad wynalezieniem środka, któryby pozwolił mu wybrnąć z tej matni piekielnej.
Oczywiście, sprawa była przegrana. Dwanaście godzin jednak dzieliło go jeszcze od chwili, w której Cyrano udać się miał do starosty. W takim przeciągu czasu można zdziałać bardzo wiele, gdy się ma umysł wynalazczy i zdolny do szybkiego działania.
— A! i któż nareszcie uwolni mnie od tego człowieka? — zawołał Roland, wchodząc do pałacu.
Cień jakiś zjawił się przed nim na progu nie zamkniętych drzwi.