Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/427

Ta strona została przepisana.

Swoją część schował wcześniej jeszcze do kieszeni. Rozumie się, że była to część lwia.
Roland de Lembrat, ukryty w cieniu, towarzyszył tej scenie, ust nie otwierając.
Na znak, dany przez cygana, banda ruszyła w pochód. Posuwano się krokiem wolnym, gdyż panowała jeszcze zupełna ciemność, ten zaś, na którego czekano, pojawić się miał dopiero O pierwszym brzasku dnia.
Nieopodal bramy Nestle Ben Joel kazał zbirom stanąć. Przez tę bramę właśnie Cyrano, mieszkający w dzielnicy Saint-Germain, musiał koniecznie przechodzić.
— Tu zaczekajmy — doradził Ben Joel Rolandowi.— Przejście jest wąskie; prócz tego, znajdujemy się na brzegu Sekwany. Będziemy mogli pozbyć się łatwo trupa, wrzuciwszy go do rzeki.
— Masz słuszność. Ustaw ludzi swych w ten sposób, aby Bergerac został w jednej chwili otoczony.
Miejscem, przeznaczonem na natarcie, był róg ulicy.
Na murze jednego z domów, róg ten tworzących, płonęła we wnęce lampka, oświetlając słabo figurę Matki Boskiej.
Wprost tego domu, na brzegu Sekwany, leżała duża kupa gruzów, jakby umyślnie przygotowanych, aby zapewnić bezpieczne schronienie zbrodniarzom.
Ben Joel ustawił po trzech ludzi z każdej strony ulicy.
Trzej pozostali zostali wysłani na zwiady w kierunku bramy Nesle.
Wszystkich tych przygotowań dokonano w największej cichości.
Następnie Ben Joel powrócił do hrabiego.