Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/431

Ta strona została przepisana.

Hrabia nie wziął z sobą szpady, licząc że nie będzie potrzebna. Pistolety jego były wystrzelone.Ujrzał się zatem bezbronnym w chwili, gdy mu najmocniejszym być wypadało.
Podczas, gdy Cyrano zajęty był owiązywaniem chustką krwawiącej rany, hrabia obszedł ostrożnie dokoła miejsce, na którem stał poeta i ukrył się za sztucznym szańcem gruzów, leżących nad rzeką.
Tam błysnęła mu w głowie myśl nagła.
Pochwycił ciężki kamień — broń bezwątpienia niedogodną i niewystarczającą, ale jedyną, jaka mu pozostawała — i z większem jeszcze natężeniem jął śledzić przeciwnika.
Mógł mu przyjść z pomocą przypadek, mogła nastręczyć się niespodzianie sposobność ugodzenia Cyrana z ukrycia — Roland liczył na to i czekał.
Gdy Sawinjusz uczuł się nieco pokrzepionym, zbliżył się do konia, aby go dosiąść, i udać się w dalszą drogę.
Końce opuszczonych w czasie walki cugli leżały na ziemi.
Cyrano schylił się,aby je podnieść i rozplątać.
Z tej chwili skorzystał Roland.
Jednym skokiem znalazł się przy nim z podniesionym kamieniem i z całej siły ugodził go nim w głowę.
Poeta, otrzymawszy straszny cios ztyłu, wydał głuchy jęk i runął bezwładnie na bruk.
— Trup! trup! — — szepnął z szatańską uciechą hrabia.
Rzucił się na ciało Cyrana, którego głowa leżała w kałuży krwi, i jął szukać drżącą gorączkowo ręką.
Na piersiach poety, pod kaftanem, znalazł odrazu, co mu było potrzebne: księgę Ben Joela, testament hrabiego de Lembrat i własne zeznanie,