Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/64

Ta strona została skorygowana.

dział zgóry, jakie uczucia zbudzi w nim to oświadczenie.
— Nie dałby mi wiary — ciągnął po chwili — gdybym mu to jedynie powiedział. Nieobecni zawsze sprawę przegrywają, zwłaszcza, gdy są braćmi i gdy przybywają po piętnastu latach, zbrojni w niezaprzeczone prawa i upominają się o należne sobie miejsce. Nawet to prawo pisane, którem ludzie się rządzą, oświadczyłoby się przeciw nam — mimo wszystkiego, co wiem — dokończył prawie szeptem.
— Jeśli chodzi o dowody — oświadczy nagle Manuel — będziemy je mieli.
— Skąd?
— Ojciec Ben Joela był głową licznego pokolenia, dziś już rozproszonego i, jako taki, utrzymywał księgę, w której zapisywano wszelkie ważniejsze wypadki, jakie w ciągu długich lat zaszły w jego rodzie.
— A zatem?
— W księdze tej znajdować się musi ślad przybycia mojego i Szymona do bandy Ben Joela,
— W jakim celu mianoby utrwalać w ten sposób fakt, będący wynikiem czynu kryminalnego?
— Nie wiem. Może poto, aby kiedyś, przez wydobycie go na jaw, zapewnić bandzie korzyść materjalną; a może dlatego poprostu, aby zapobiec w przyszłości omyłce rodowej i nie brać synów obcego plemienia za czystą krew egipską.
— Ech! ludziom tym obce są podobne skrupuły genealogiczne!
— Jesteś w błędzie. Stary Joel znał najdokładnej historję każdej z rodzin swego pokolenia. Zapisywał jak najstaranniej wszystkie narodziny i małżeństwa i mógł był w potrzebie wyliczyć poczet