Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/77

Ta strona została przepisana.

I zadowolony z żartu, szlachcic wykręcił się na pięcie, nie kłopocząc się już ani trochę o swego przeciwnika.
— Usuwam się od dysputy z panem — rzekł gniewny starosta, którego dowodzenia nie odznaczały się lekkością — ale wiedz, że twoja pomysłowość i twój dowcip doprowadzą cię niezawodnie do tego, iż będziesz spalony na stosie.
— Jeśli to bywa zawsze ich następstwem, to ty, mości starosto, możesz być pewny, że umrzesz spokojnie w swem łóżku.
Ten żart, zamknął usta mędrcowi, A kiedy zbierał myśli, aby odciąć się równą złośliwością, już Cyrano znajdował się w przeciwnym końcu salonu, gdzie zasiadł obok Rolanda i Gilberty.
Hrabia de Lembrat nie wspomniał dotąd jeszcze w obecności narzeczonej, ani siówkiem o wczorajszem zajściu w ogrodzie, Lecz gdy Cyrano wmieszał się do rozmowy, Roland ośmielił się dotknąć tego drażliwego przedmiotu.
Zachowanie się poety podczas owej sceny nie uszło jego uwagi, widział też doskonale, jak Sulpicjusz Castillan udał się śladem trójki cygańskiej.
— Widziałeś się ze swym młodym sekretarzem? — zapytał Cyrana.
— Skąd to pytanie?
— Mistrz Sulpicjusz wydawał się zachwyconym pięknemi oczyma Sybilli, od której usłyszeliśmy wczoraj tyle zajmujących rzeczy, i pogonił za nią z zapałem, który daleko zaprowadzić go może..
— To dowodzi tylko, że ten dzielny Castillan ma dobry smak, Piękna cyganka warta grzechu. Uspokój się jednak: sekretarz mój już powrócił.
Hrabia, z gorączkową niecierpliwością szukający rozwiązania dręczącej go zagadki, chciał już wy-