Obok salonu znajdowały się inne pokoje, z których jeden był sypialnią Rolanda.
W dwa dni po opowiedzianych wyżej scenach, hrabia, odprawiwszy służbę, przechadzał się po sypialni, silnie czemś wzruszony.
Gdy już obiegł cały pokój we wszystkich kierunkach, zatrzymując się chwilami i pomrukując głucho, jak tygrys w klatce, siadł wreszcie przy stole i zabrał się do wertowania jakichś papierów.
Po chwili umaczał pióro i, wypisawszy długą kolumnę cyfr, zaczął je dodawać — co było niezwykłe u młodzieńca, lubiącego dogadzać swym wszystkim fantazjom i rozsypywać złoto garściami, bez liczenia.
Skąd wzięła się u niego ta rachunkowość?
Poprostu: obliczał, ile kosztować go ma zmartwychwstanie brata.
Po skończonym rachunku przycisnął pióro do papieru tak silnie, że się na całą długość rozdarło, i oparł się o stół, ściskając głowę rękami. Widocznie zagadka, dręcząca go od pewnego czasu, nie była jeszcze ostatecznie rozwiązana.
— Ba! — rzekł nagle do siebie, wstając, i jakby w odpowiedzi na postawione w myśli pytanie—naco to wszystko? Mam w zapasie coś lepszego.
Gdy węzeł nie da się rozwiązać — przecina się go!
Hrabia wziął ze stołu świecznik, osłonił płomień ręką i, otworzywszy drzwi, wszedł na korytarz, biegnący wzdłuż komnat pierwszego piętra. Na końcu korytarza zgasił światło, uniósł ciężką draperię i znalazł się w niewielkim gabinecie, którego posadzkę pokrywał dywan, tłumiący odgłos kroków.
Z wyciągniętą przed siebie ręką, hrabia zbliżył się cicho do ściany i jął szukać palcami zatyczki,która zamykała niewielki otwór w murze. Znalazł-
Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/91
Ta strona została przepisana.