Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/92

Ta strona została przepisana.

szy zatyczkę, wyciągnął ją ostrożnie i przyłożył oko do otworu.
Ujrzał wówczas co następuje:
W pośrodku obocznej komnaty stał młodzieniec — był nim Manuel, a raczej Ludwik de Lembrat, od dwudziestu czterech godzin przebywający w pałacu przy ulicy Ś-go Pawła. Wytworny strój z szarego atłasu podniósł znacznie jego urodę, oraz siłę i zręczność jego postawy.
W powierzchowności młodzieńca nie było już nic zgoła, co by przypominało dawnego grajka i włóczęgę, Zajmując nowe stanowisko w świecie, Manuel nie potrzebował niczego prawie uczyć się i nic na nowo nabywać.
Wykształcenie młodzieńca było niepowszednie i przewyższało przeciętny poziom wiedzy, jaką mogła była pochwalić się większa część ówczesnej szlachty, I pod inne mi względami nie ustępował on tej szlachcie, bo poczucie wdzięku, powagi i wytworności już we krwi jego tkwiło.
W tem miejscu powrócimy na krótko do przeszłości młodzieńca, która wiąże się najściślej z czekającemi go zdarzeniami; powrócimy w tym celu, aby opowiedzieć, skąd i w jakich okolicznościach narodziła się jego miłość dla Gilberty de Faventines.
Prosta to historja — stara jak ludzkość, a jednak zawsze nowa! Manuel ujrzał raz Gilbertę w oknie i, jako prawdziwy marzyciel, jak prawdziwy poeta, jak prawdziwy wreszcie szaleniec — piękne i święte szaleństwo! — wypełnił oczy i duszę blaskiem tego uroczego zjawiska.
Kochać, to czuć, że się żyje. Manuel kochał, Mało go obchodziło, czy ukochana znajduje się blisko, czy daleko, obraz jej miał zawsze przed oczyma, Co wieczór wdrapywał się na mur i dostawał