Strona:Ludwik Jenike - Jan Feliks Piwarski (wspomnienie pośmiertne).djvu/6

Ta strona została uwierzytelniona.

dymi jéj wychowańcami w przyległe naszemu miastu okolice. Otoczony gronem kilkunastu, a czasem kilkudziesięciu uczniów, szanowny nauczyciel przewodniczył im ku miejscom najwłaściwszym dla studyów z natury, obierał punkta i sadowił każdego stosownie do potrzeby; obchodząc potém kolejno wszystkich, zaglądał do rysunków, wskazywał błędy, zachęcał, radził, poprawiał, i nareszcie, dobywszy sam książkę szkicową, siadał gdzie na uboczu, pracując razem z młodzieżą. Powrót z takich przechadzek bywał zwykle huczną ożywiony wesołością: uczniowe śpiewali piosnki na cześć uwielbianego nauczyciela, których sami byli i autorami i kompozytorami, a przy końcu każdéj wrotki czapki leciały w górę i z piersi tych, kipiących ogniem miłości, rozlegał się chórem okrzyk: „Vivat! nasz pan professor!!! — Przytaczamy tu ustęp z takiéj piosnki, nacechowany junacką trochę lecz poczciwą jędrnością, udzielony nam przez jednego z ulubionych uczniów zgasłego:

„Gdy ołówki i wiszory
Nie zrównają czuciom twoim,
Chwyć penzelki i kolory,
A naturze kurtę skroim.
Jest chłop z ciebie tęgi, dziarski,
Tak ci powié pan Piwarski!”