Strona:Ludwik Stanisław Liciński - Halucynacje.djvu/126

Ta strona została przepisana.

Odejdź ode mnie! Płaczesz?... Widzisz — i ja płaczę.
Czuję, jak wszystka nagromadzona latami rzewność bije mi do oczów.
I już niema nikogo przy mnie. Tylko ja i moje łzy...
Ach, jak mi dobrze, że tak płakać mogę, jak mi źle!
Lecz czemu się drzwi uchylają?
To ta — moja, którą tak ukochałem.
Usłyszała łzy moje i przyszła mnie utulić.
Siada przy mnie i całuje mnie w czoło.
— Kochasz? — pytam.
— Kocham...
Otwieram oczy.
Świt... Cisza.
Rozglądam się... Nikogo...
Tylko wyrok wisiał jeszcze nade mną jak opar, który ma się rozchwiać przy muzyce słońca.

∗             ∗

Kupiłem bilet i pojechałem w świat.

Słońce mi zagrało.