Strona:Ludwik Stanisław Liciński - Halucynacje.djvu/168

Ta strona została przepisana.

Zęby skakały po włóknach jakiegoś zeschłego mięsa, alkohol nerwy puścił w tan... Pod stołem djabeł usiadł i... grał... i... grał...
Nagle przypomniałem sobie, że nie mam pieniędzy.
Myślą leniwą zacząłem szukać rady zbawczej... Chciałem uciec... Lecz wtedy spostrzegłem przy sąsiednim stoliku paru ludzi. Wódka oczy już im zatkała, a odsłoniła dusze; jeden ręką mocną w piersi się uderzał i skarżył się drugiemu... Stary, odwieczny temat: zdradziła go kochanka... Zdradziła przedtym męża dla niego, zdradziła potym jego... Zdrada, zdrada, zdrada. Więc trzeba teraz zemsty. Niech ją po nocach dławi strach. List, list napisać...
— Kto mi napisze? — wołał — kto tę całą kołowaciznę wyjmie ze mnie i na papierek wsadzi. Ot — nie potrafię.
Zrodziła się we mnie błyskawiczna idea. Podniosłem się.
— Panie! ja panu napiszę. Podeptać, smagnąć batem po ślepiach. Czy tak?
Patrzył na mnie z zachwytem.
— A i o tym, że wiem wszystko... że przedtym sześciu miała...
— I o tym, panie, i o tym.
— A i o tym — ciągnął — żeby się miała na baczności, bo wszystko mężowi opowiem.
— Nie, panie! nie o tym. Napiszę, że pan jej dziękujesz za parę chwil rozkoszy. Odchodzisz pan od niej z życzeniem dobrego zdrowia i tuzina dzieci. Plujesz jej pan w oczy za to, że mogła w pańską miłość