Strona:Ludwik Stanisław Liciński - Halucynacje.djvu/181

Ta strona została przepisana.

A szczury przyszły do mnie cichym korowodem, gromada upiorów. Zdało mi się, że wyskakują z poza drzew czarne — z twarzami ludzi. Suną się z nożami zabójców przez ciemne ulice; zapełniają suteryny i szynki; prą naprzód, aby świat zalać, jak powodzią. Zemsty pragną za to, że w jamach i norach żyły; krwi łakną... Chwila jeszcze, a wedrą się w królewskie komnaty Popiela — zaduszą go. Chodźcie szczury! — królem Popielem jestem.
Księżyc przez szpary palców w oczy mi zajrzał blady — trwoga mnie opasała — jęknąłem.

Dzisiaj tym jękiem wskrzeszam topielców nad Wisłą i marą ich spokojnych ludzi straszę.