Strona:Ludwik Stanisław Liciński - Halucynacje.djvu/196

Ta strona została przepisana.

I odtąd lubię być nad Twoim morzem...
Śnię mewy białe, takie przejasne, jak Twoje myśli, śnię Twoje łodzie z kryształu... Czasem gołębie jakieś dziwne, złote, o łódź uderzają... To pewnie anioły Twoje, dobra; to myśli, które są Twoim całowaniem...
Nad Twoim morzem cisza jest niezmierna... Okręty z kwiatów twarzą w słońce biją... Czarne łabędzie płyną, jak marzenia... Złote marzenia płyną, jak łabędzie...
Czekaj, droga! ja mowy łabędzi Twoich się nauczę i pieśń o śmierci zaśpiewam...
...Wszystkim szatanom powykrzywiam usta, czarnym jędzom płakać nakażę i dotąd o morzu Twoim będę śpiewał, aż się w Twe łodzie z kryształu zapatrzą i zmienią się w błękit...
Bom tyle kwiatów uzbierał nad Twym morzem i tyle tęsknot i myśli, że mogę niemi ludzi obdarzać, jak król...
Wszystkim szatanom usta powykrzywiam, wiedźmom powykręcam oczy, wichurą błyskawic włosy im podpalę i rzucę śpiew Twoich łabędzi...
Wiesz? ja dzieckiem jeszcze marzyłem Twoje morze ciche, jak Ty... Ach, ja oczy Twoje marzyłem głębokie, kiedyś była jeszcze dziecinką maleńką, kiedym jeszcze nie wiedział, że żyjesz...
Złota moja, najlepsza! daj mi jeszcze morzem Twim odetchnąć, daj pożegnać słoneczne okręty...
Bądźcie zdrowe, łabędzie i lilje, białe mewy, Ty, Bajko i morze... Znowu przyjdę... Nie dzisiaj... Bądźcie zdrowe.