Powracam na stepy z mową mrących łabędzi... Muszę jeszcze pieśń stworzyć... Muszę nowy świat zrodzić... Muszę zagrać szatanom... Powykrzywiać im usta... Bądźcie zdrowe.. O Bajko! czemu patrzysz milcząca?... Ach, Ty ze mną iść pragniesz...
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Pójdź moja Złota!...
Na Twoim niebie drżące zapal gwiazdy...
Niech wszyscy widzą.
Gwiazdy się rozpalą, to taka cisza na ziemi zagości, to taki spokój świat cały ogarnie, że głos nasz dojdzie nawet w takie strony, gdzie nigdy nie chodził głos pieśni...
Graj — graj, moja Bajko, wszystkie cierpienia, co nad światem biegły, co darły Twe serce na kawałki...
A później gwiazdy ludziom, gwiazdy rzuć na czoła, jak m nie je rzuciłaś, by umierali, jak ja, szczęśliwi, w tęczową Baśń zapatrzeni.
Zaśpiewaj im Człowieka, co się z pęt życia wyzwoli, i będzie sam tworzył życie, jak przepotężny Bóg, którego sam nędzarz ducha stworzył, jak psa, żeby mu łańcuchami wydzwaniał i szczekał swoją moc...
I niechaj każdy światem swoim włada, bez niczyjego rozkazu i narzuconych mu pęt i niech Bajkę ma swoją białą, tak ukochaną, jak Ty, jak Ty, moja Złota...
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Ponad przepaścią, ze szczytu na szczyt! — wyżej, ach wyżej!...
Mówią, że były jakieś prawa, którym człowiek iść musiał w poddaństwo...