Ach droga! Tyś śmierć nawet dla mnie odpędzała, daj mi żyć teraz dla siebie...
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Tyś zawsze taka dobra była dla mnie. Jedyną siostrą, najdroższym człowiekiem, kochanką duszy jakąś jasną, świętą...
Jeśli krzyczało z bólu moje serce, toś Ty je słowem jednym uciszała; jeśli płakałem — Tyś ze mną płakała; jeśli sen śniłem — Tyś sen śniła ze mną.
Czasem mnie jakieś trwogi opadały, jakieś przekleństwa ponurej przeszłości, bo już się prawie w sercu nie mieściło, byś nosić mogła w sobie tyle słońca...
Ach jakim płaczem wybuchałem wtedy — Ty nie wiesz, co to stracić ukochaną. — Drżałem, że przyjdzie jakieś słońce duże, co mi zagasi wszystkie gwiazdy moje, i że anioły w słońce Cię zabiorą i już Cię nigdy, nigdy nie oddadzą.
Aleś Ty z ciszą dziecka powracała i rozpraszałaś, wszystkie niepokoje, i poty w oczy me patrzyłaś blade, aż uśmiechnąłem się szczęściem zachwytu, i śmieliśmy się znów, jak dwoje dzieci...
Bądź pozdrowiona Siostro ukochana, bądź pozdrowiona przejasna kochanko, ciągle mi kwiaty myśli Twoich płoną, ciągle mi oczy Twoich tęsknot pachną.
Przez wielki smutek i przez łzy ogromne i przez ukochań wielkich ukochanie myśmy tu doszli w te krainy cudne i tu będziemy śnili nasze światy...
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Wy, którzyście nigdy za siebie i innych nie umierali, nie słuchajcie... Bajka bez was żyła... Kto jej w sobie