Kłamała... Wszystko kłamała co do jednego słowa.
Nie kierowała się przecie żadną rachubą, ani interesem. Kłamała dla przyjemności, dla sportu. Tak wiele prostytutek kłamie z nałogu, jak się z nałogu upijają lub eteryzują.
Miała zaledwie dwadzieścia lat. Była jednak znacznie starszą i o wiele młodszą. Cztery lata prostytucji poorały w niej duszę i zmiętosiły młodość.
Cztery lata prostytucji — cztery lata chodzenia po ulicy od piątej w wieczór do trzeciej po północy — od rogu do rogu — tam i napowrót... Taka była umowa ze „starą“.
Resztę czasu mogła poświęcić sobie, znajomym, kłótniom z koleżankami, ekstra‑nadzwyczajnym zarobkom, sztuce i literaturze, pijanym alfonsom, mnie... komu i czemubądźkolwiek — wolna wola — według chęci i upodobań.
Lubiłem ją za jej smutną, zrezygnowaną młodzieńczość i cyniczną starczość.
Umiała być naiwną marzycielką i nieświadomą artystką. Kłamstwa jej były subtelnie wyrafinowanemi wizjami i poetyckiemi utworami, nieujętemi w formę sztuki. Słowa jej nabierały prawdopodobieństwa, nie-