Strona:Ludwik Stanisław Liciński - Ksiądz Jan Jaskólski.djvu/18

Ta strona została uwierzytelniona.

Wspominał, jak zatracał z latami resztki sumienia; jak wypasał ambicję głupotą ludzi ciemnych i pokrzywdzonych; jak drętwiał w kulcie życia rozpasanego, oszukańczego, z nędz ducha wyrosłego.
Wspominał, jak przez zręczne salto mortale sprytu otrzymał jedno z najlepszych probostw; jak zawsze słówkiem nieznacznym umiał kolegów w odmęty biskupiej niełaski pogrążyć; jak umiejętnie umieszczał na własnym grzbiecie klawjaturę życia...
Wspominał wszystkie Kaśki i Małgosie, którym pokutę za grzechy u siebie w łóżku naznaczał; wspominał nauczycielkę biedną, która pod oknami jego się powiesiła; — wspominał, wszystko wspominał.
Życie włos mu już pobieliło i twarz zmarszczkami usiało, a on szedł przez nie z cynizmem złoczyńcy — byle prędzej — byle dalej.
I oto dochodzi teraz do kresu swej podróży i widzi, że wszystko, co przebył, z krzywdą, a szkodą ludzką przebyte.
I nie wymodlił sobie ani jednej duszy, coby w pobliżu niego stała, ani jednego serca sam nie umiłował...
Złe losy na świat go rzuciły jak