Strona:Ludwik Stanisław Liciński - Ksiądz Jan Jaskólski.djvu/19

Ta strona została uwierzytelniona.

szczenię bez suki — co zechcą, to zrobią z nim ludzie.
I jeśli jutro zdechnie na barłogu, — nikt się nad nim użalić nie przyjdzie, bo zły i marny był. I jeśli gromy czaszkę mu rozmiażdżą, — nikt nie zapłacze, bo zły i marny był.
Suka nad śmiercią szczenięcia zaskomli, najmizerniejszego wisielca śmierć żona opłacze, nad nim tylko nikt łzy nie uroni, bo zły i marny był.
Jaskólski wtulił się z lękiem we własną duszę i szukał w niej mocy okrucha... A gdy w sobie siły żadnej nie znajdywał, rozglądał się po twarzach swoich przyjaciół i towarzyszów, aby z nich słońca tego zaczerpnąć, po które z tęsknotą zwierzęcia się teraz wydzierał.
A z mroków nocy jakby na zew rozkazańczy płynęły długie cienie i chwiejąc się stawały przed jego obliczem.
— Gardzę tobą i nienawidzę — sarkał rejent. — Jeżeli przy stole moim cię sadzam, to tylko dlatego, że nie mam odwagi za drzwi cię wyprosić.
— Naiwny i tępy jesteś — śmiał się proboszcz sąsiedni. — Bezbożność przedemną ukrywasz i robisz kapłana, ale ja cię na wylot przejrzałem.