Strona:Ludwik Stanisław Liciński - Ksiądz Jan Jaskólski.djvu/5

Ta strona została uwierzytelniona.

Ksiądz Jan Jaskólski w przeszłość się wpatrywał. Wpatrywał się w przeszłość swoją złą i ponurą, marną a bezpowrotną.
Wspominał te czasy minione, gdy na arenie życiowej roli cnót siewcy jeszcze nie odgrywał; gdy był zwyczajnym i niewidocznym Jaśkiem Jaskółką; gdy bydło pasał po boru i kręcił fujarki wierzbowe.
Niedobrzy byli tatulo, niedobrzy... A bili, a katowali... A kiedy pijani z jarmarku wracali, Jasiek pod ławę się chował, lub na piec gramolił: „Zabiję psie ścierwo"... Dopiero gdy starzec pijanemi oczyma przystygał do białej ściany i ze zwidziskami sennemi gadał, Jasiek wymykał się z izby cichuśko i, kole chałupy siadając, łzami się zalewał.
Skarżył się gwiazdom na niebie, bo zdało mu się, że jedną z gwiazd złotych jest jego matula nieboszczka.
— Biją mnie i głodzą, matulu...
Odkądeś umarła, w poniewierkę poszedłem, matulu...