Strona:Ludwik Stanisław Liciński - Ksiądz Jan Jaskólski.djvu/6

Ta strona została uwierzytelniona.

Nikoguj na świecie nimom, coby mi w serce zajrzoł, matulu.
Ostawiłaś mnie, jak ten bez przydrożny, matulu...
Źle mi...
Ale matula spali cicho na cmentarzu i nie słyszeli sieroty.
— O matko, matko!
Proboszcz opuścił głowę niżej. Do ucha mu wpadła piosnka.
— Jak te melodje długo żyją... Wszystko zamrze, a one chodzą, jak gdyby wczoraj urodzone. Czasami o łzę jedną tylko przyjdą prosić i tak długo rzewnią się, aż zadziwione rezygnacją bólu rozchwieją się i odejdą...
— „Ej, zły ociec, dobrodzieju, zły ociec"...

..............

Ksiądz Jan Jaskólski poszeptom wspomnień dalekich uszu nadstawił i prażył się w mękach historji życia własnego.
Oto się piekło nieba jego zaczyna. Precz idą rude sukmanki i szara siermięga... W majteczki go opinają, w kurtki modne.
— Pocałuj jaśnie dziedzica w rękę.
Jasiek wykonał rozkaz tatula i szedł z dziedzicowym synem truciznę nauk spijać.