Strona:Ludwik Stanisław Liciński - Szały miłości.djvu/220

Ta strona została przepisana.

Wola moja stała się silną i prężną — tyś ją nasycił płomieniem rozkoszy i pieszczoty twojej — i wola ta pragnie, bym z dnia na dzień, z chwili na chwilę stawała się piękniejszą dla ciebie, tylko dla ciebie..!
I wola ma przyzywa cię!
Jeżeli usta moje szepczą we śnie, to szepczą o tobie, — jeżeli ramiona moje szukają we śnie, to szukają ciebie — radości serca mego! i szale! szale pieśni duszy mojej...
Kocham cię!
Pozatracały się wszelkie myśli moje, pozatracały się wszystkie wspomnienia, i jesteś we mnie tylko ty... i ty... i ty...
Kocham cię!
Gibkie i piękne jest moje ciało, spragnione usta moje, i zaczarowane oczy! Prężą się moje piersi w memem pożądaniu, i wola moja silna przyzywa, przyzywa... cię!
O... przyjdź...
Złote będzie tej chwili upojenie...
I słodka... słodka... całunków piosenka...
Przekleństwo!
Zerwał się z fotelu i zastygł natychmiast.
Ratunku! huczały w nim myśli — ratunku to trzeba koniecznie ratunku! Szczęście może być oparte tylko na rzeczywistości, ale ja nie mogę, nie mogę jej...
Siadł znowu, chwycił pióro i papier listowy, jął szybko pisać:
„Panno Zofjo!
Proszę przyjąć te słowa z tą samą odwagą, z ja-