Strona:Ludwik Stanisław Liciński - Szały miłości.djvu/222

Ta strona została przepisana.




2.

... Jakgdyby ciężkie westchnienie przepłynęło naraz przez całą, szczelnie wypełnioną, widownię. Ze sceny padały słodyczy pełne, czarem przecudnym młodości przesycone słowa, i piosenką swą rzewną o miłości mówiły, o pięknie, o tęsknocie szeptały mocarnej.
Wolno, wolno ginęła w sercach jawa szara dnia rzeczywistego, rozpływały się w zapomnienie zmęczenia, troski, niepokoje, — — a zakwitał w duszach czar wspomnień najpiękniejszych, zakwitał czystym, wonnym, jasnym kwiatem, którego szały nie znały błota życiowego, nie znały pyłu mogilnego piasku.
Godzina ta zeszła na duszę, która mocą swą wskrzesza ufność i wiarę w ponadchmurne loty, która przypomina chwile życia najgórniejsze, budzi uśpioną biel żądzy dobra i szlachetności, wywyższa, oczyszcza, zachwyca.
Godzina ta zeszła na duszę, która tęsknotę ożywia zwykle wyśmiewaną, świętą ją i nietykalną czyniąc, władzę jej dając potężną, by śmiało panowała.
Ukorzyły się dusze.
Wspominały w sobie to, co miały najpiękniej-