Staliński wyskoczył z sani przed jedyną w tem miasteczku „jaką taką“ „cukiernią i kawiarnią“. Był zmęczony bezsenną nocą, i dość zmarznięty bieganiną po miasteczku podczas dziesięciostopniowego mrozu.
Wszedł więc szybko do wnętrza, i znalazłszy sobie miejsce w pierwszym pokoju, tuż przy drzwiach wiodących do tak zwanej damskiej sali, usiadł i kazał sobie podać czarnej kawy.
— Ta czarna kawa to świetna rzecz — pomyślał — gdyby nie ona, jużbym się chyba nie umiał uspokajać... —
A istotnie od kilku dni działo się w nim coś złego i szyderczego. Ów „sen biały zimowego parku“, jak nazwał swe ostatnie spotkanie z Ireną, opanował mu duszę zupełnie, i serce rzucił w wir i rozkosz szału.
Popełnił przez te kilka dni już wiele niedorzeczności. I jedną... zapewne podłość. Oto zmusił się do napisania listu do Zofji, listu, który usiłował być szczerze miłosnym, chociaż jej postać, jej płomienna miłość i zupełne oddanie się jemu, gdyby w mgły ciężkie już się zasunęło.
Żył w nieustającej gorączce, karmił duszę nie-