Strona:Ludwik Stanisław Liciński - Szały miłości.djvu/78

Ta strona została przepisana.




5.

Zofja wróciła do Krakowa przed połową stycznia.
Radosny, rozentuzjazmowany nastrój jej duszy poszarzał nieco i zatlił się pewnym niepokojem, pod wpływem ostatnich listów Stalińskiego. Nie były chłodne, lecz nie były też tak płomienne jak jego pocałunki, nie były obce, lecz jakby nieco dalekie i mało bardzo znane, i miały w sobie niepokój, czy trwogę, czy ból...
Nie wiedziała...
Ale czuła, a właściwie przeczuwała, że coś mu się stać musiało, że serce jego targa się w jakimś niepokoju i drży, i przez to nieco się od niej oddala. A na tę myśl serce jej zapalało się płomieniem mściwego gniewu, i pierś się burzyła namiętnie:
Kto jest przyczyną jego niepokoju, kto? O, potrafiłaby go odsunąć, pokonać, przegnać precz za progi!
Niechby przyjechał i ból swój jej opowiedział, z niepokojów i trosk się wyspowiadał. O gdyby! Umiałaby go w sen odpoczynku ukołysać, czarem