czem chodzi za przeszłością, przeszłość z mieczem umierającej zemsty chodzi za człowiekiem...
Dobijają się... Moce idą na moce, krew we krwi się topi... A ja, włóczęga z włosami osmalonemi od piorunów, z oczami w zbrodniach wykąpanemi, przedzieram się przez błyskawice, jak przez gąszcze lasów, i wołam wichrów...
W oczach mam kałuże krwi, trupy się ramion mych czepiają. Widzę poświęcenie płomienne idące na szubienicę; widzę zdradę utarzaną w śmierci haniebnej...
Podobno za każdego zdrajcę zabitego dziesięciu zdrajców się rodzi, podobno za każdego bohatera powieszonego stu bohaterów wstaje.
Zbrodnia zbrodnie rozsiewa, bohater bohaterów tworzy...
Wstają wizje przecudne; wstają mary o oczach błyskawic; wstają czarne, złe upiorzyce; wstają straszne potwory, — idą, jęczą, jak morze...
Coraz bliżej, coraz szerzej...
Idę, słucham...
Tyle mi się w oczach już zmieniło... Tyle dębów burza powaliła... Tyle kwiatów rozdeptała...