że to był kardynał — skarżył się.
Głaskałem psa po grzbiecie i pocieszałem.
— Nie rozpaczaj, biedaku. Młody jeszcze jesteś: zacznij życie na nowo.
— Nowe życie? drwisz człowieku. Jakże to się stać może?
— Zostań człowiekiem...
— Człowiekiem? zaśmiał się. Łatwo to powiedzieć. Ja, który już czułem order w żołądku i miejski żołd w duszy... ja... człowiekiem? Pomyśl tylko! Oto idę do litografji i każę sobie sto biletów odbić z napisem „człowiek“. Ale bankier zapyta: „jakiżeś ty człowiek, kiedyś kardynała ugryzł?“ A córka jego zapyta: „jakiżeś ty człowiek, gdy żołd i order przegrałeś? Czemże chcesz błyszczeć na moich salonach?“ Nie! nie! oni tego nigdy nie przebaczą. Nie darmo sami uczą przebaczania... Człowiekiem zostać?... Ale jak?... jak?...
Nachyliłem się nad nim i szepnąłem:
— Ugryzłeś kardynała... Więc zgryź teraz samego papieża...
— Co?... papieża?... Hej, policjanci! księża! szlachetne niewiasty! Na ratunek! Chwytajcie
Strona:Ludwik Stanisław Liciński - Z pamiętnika włóczęgi.djvu/31
Ta strona została przepisana.