Strona:Ludwik Stanisław Liciński - Z pamiętnika włóczęgi.djvu/41

Ta strona została przepisana.

downie główkę: Ach, jaki pan niedobry dla mnie!
— Czemże zawiniłem?
A ona, muskając mi włosy swoją ciepłą rączką, pytała:
— Czy pan nigdy nie pragnąłeś być radcą, albo dyrektorem?
— O nie! nigdy! — odparłem energicznie.
— I nie marzyłeś pan nigdy o tem, że lokaj przyniesie ci kawę do łóżka, i że wyjedziesz własną karetą na spacer?
— Nie, pani! i o tem nie marzyłem.
Ona wyprostowała się nagle i, jakby po doznanej krzywdzie, rzekła z wyrzutem.
— Niedobry pan jesteś. Nigdy za pana nie wyjdę.
Taka piękna była w swym żalu.
— Jadwiniu! — zawołałem. Jadwiniu! Mówisz tak, boś nie kochała nigdy. Czy i wtedy, jak miłość przyjdzie, będziesz pytała kochanka, żali o karecie marzy?
Lecz ona obrzuciła mnie wtedy pogardliwym wzrokiem i zaczęła się śmiać.
— Uczciwa kobieta nie kocha człowieka bez pozycji... Jakiś pan niedouczony!