Strona:Ludwik Stanisław Liciński - Z pamiętnika włóczęgi.djvu/44

Ta strona została przepisana.

Zamyśliła się.
— Czy pan sądzi, że ten idjota nie prędko zaawansuje na radcę?
— Przeciwnie: sądzę, że ten szlachetny młodzieniec zajdzie wszędzie, dokąd tylko zamierza.
Ona wyczuła odrazu moją ironję. Zaczęła płakać.
— Dlaczego pan mnie depce? Czyż moja w tem wina? Takie życie już, zwyczaje, zresztą sfera towarzyska. Niemniej przeto kobietą jestem.
Lecz ja, widząc, jak łzy płyną z jej oczu i mącą pogodę jej twarzy, zacząłem się śmiać.
— O nie, brunetko! ty tylko córką urzędnika jesteś.
Wyszedłem błąkać się po sennem mieście. Długo nad Wisłą stałem i fal słuchałem. Ranek mi nad oczami wstawał, a ja śmiałem się jeszcze...

— Ale czekaj pani, opowiem ci inną powieść.

∗             ∗