— Ile acan masz dochodu rocznego?
— Tyle, a tyle...
— Masz otwarty kredyt na tyle, a tyle przymiotów.
— A jeśli mi się wywichnie noga i okradnę wasze zaufanie?
Śmiało, młodzieńcze. Masz kredyt na wszelkie złodziejstwa. Tylko... trzeba wystudjować miary i wagi i znać swoją cenę rynkową.
— Dziękuję... Zawsze byłem idealistą. Zacznę od kradzieży...
Raz podsłuchałem rozmowę ojca z synem...
— Łajdak Combes — krzyczał ojciec.
— Nie, ojcze, Combes wcale nie jest łajdakiem — protestował syn.
— Jesteś skończony błazen — huknął mu nad uchem ojciec.
Syn powstał i zbladłemi słowami mówił:
— Dziwi mnie, że ojciec mówi mi impertynencje, gdy ja ich ojcu nie mówię.
Stary podskoczył i wył:
— Ty mnie? impertynencje?... A toż kościbym połamał...
Mówiąc to, wywijał rękami i pokazywał swoje niezwalczone argumenty, — mocne, wykarmione
Strona:Ludwik Stanisław Liciński - Z pamiętnika włóczęgi.djvu/93
Ta strona została przepisana.