muskuły. Syn był chory, dostał ataku nerwowego...
Ten ojciec miał poprostu ugruntowaną słuszność, czyli posiadał dużo kredytu na słuszność. Był więc „wzorowym ojcem“, „wzorowym obywatelem“, „wzorowym politykiem“ itd.
Pytała mnie akuszerka, do jakiego fachu należę? Odparłem, że do żadnego...
To ją oburzyło... Szlachetne, piękne oburzenie!
W kilka dni ktoś, dlaczegoś tam powiedział jej, że ja „piszę wiersze“.
Powitała mnie słonecznym, barwnym uśmiechem i obsypała zalotnymi wyrzutami.
— Pan żartował... Pan za skromny... Pan jest przecie poetą.
— Muszę panią wyprowadzić z błędu — odrzekłem. — Jestem poetą, ale za moje wiersze pół grosza jeszcze nie zarobiłem.
— Tak? A to się zmienia postać rzeczy.
Spojrzała na mnie wyniośle i odeszła tak