dumnie, jak paw odchodzi od niezgrabnych kaczek prozaicznych.
Myślała zapewne, o ileż wyżej stoi akuszerja od poezji... A ja pomyślałem, o ile jednak nożownictwo wyższe od akuszerji.
Mam ogromnie wypłowiałe oczy. I to jest przyczyną moich klęsk. Niedowidzę... Nie mogę się porozumieć z resztą ludzi...
Oni mówią: „patrzcie! bohater jedzie“...
A ja wołam: „baczność! nie dawać poklasku zbrodniarzom“.
Oni klękają i szepczą: „Boże! daj zdrowie temu świątobliwemu staruszkowi“.
A ja obrzucam go zezem i mówię: „kiedyż przestaną u licha czcić tego błazna komedji katolickiej?“
Oni zachwyconemi palcami ukazują i pysznią się: „oto nasi ojcowie narodu“.
Ja wydymam usta: „Co ci giełdziarze serc poza klubem karcianym robią?“
Oni mówią: „chodźmy bracia do naszych pięknych, do naszych szczytnych ku ludzkości zbawieniu zamierzonych prac“.