Strona:Lutnia. Piosennik polski. Zbiór drugi.djvu/301

Ta strona została uwierzytelniona.
281

Lecz święcie dochowa tajemnice bratnie,
Bo stu by zginęło ich może.
Toż westchnął do Boga o męki ostatnie
I ognia nasypał pod łoże.

I usiadł na łożu spokojny, bez lęku,
Gdy jasne płomienie wstawały.
Choć ogień gryzł kości, nie wydał i jęku,
I milczał jak zakamieniały.

Przez kraty wnet bracia płomienie ujrzeli,
Straż alarm krzyknęła w podsieniu;
Jenerali, draby wpadają do celi —
Levitoux już skonał w płomieniu!

Więc z zgrozą ten węgiel rzucili w rogoże,
I w ziemi kazali pochować. —
Tą śmiercią w płomieniach pochwalon bądź Boże,
Bo żywym ją będziesz rachować!


1860. M. Romanowski.