«Żuawi! wódz wasz prosi przebaczenia —
Po dwa ładunki dla was tylko ma,
Więc po dwóch strzałach, ramię do ramienia;
Niech goły bagnet w piersi wroga gra!»
«Tak — przebaczamy! i z bagnetem w ręku
Albo zwyciężym — lub zginiem bez jęku.»
Ruszyli w pochód pod mury Miechowa,
Na pierwszy wystrzał pierwszy szereg trup,
Już się w popłochu cofa wojsk połowa,
A druga stoi zaryta jak słup.
«Żuawi naprzód!» krzyknął wódz rozżarty,
I sam na czele pędzi w bój otwarty.
Garstka szesnastu wraca do Krakowa,
A po jej środku stąpa blada wódz —
Jakiś ból straszny zamroził im słowa,
Tylko łza płynie — nie można jej zmódz.
«Kto idzie?» krzykła niemiecka piechota:
— «To my — szesnastu — Żuawów pierwsza rota.»
Kraków, 14. kwietnia 1863 r.
„Dziennik literacki.“