Miałeś rozlicznych przyjaciół w twem kole,
Gdyś poił roskosz, goił rany serca,
Tulił do łona nie jedno pacholę —
Dziś każden zdrajca, obłudny oszczerca.
Więc czas już w drogę, o kiju wędrownym
Twarde przygody znosić trud niedoli;
Wzgardy piosenkę nuć w duchu pogodnym,
Jako wygnaniec z twej chaty i roli.
Jam wszystko stracił dla szczęścia współbraci;
Błądzę dziś w świecie wśród okrutnych wrogów,
Co mienie skradli — i szczęście z mych progów
Wynieśli zdrajcy, podlejsi jak kaci.
Żegnajcie sioła z płaczącemi drzewy,
Mojemi łzami wypieszczone dzieci —
Już czas iść w drogę, bujne siać posiewy,
Po grudnej wiośnie latko wnet przeleci.
Pustka do koła — życie-no męczeńskie,
Zgraja szatanów w swe szpony porwała;
Stargała śluby kościoła małżeńskie,
Gdy ona duszę djabłu zaprzedała.