Strona:Lutnia. Piosennik polski. Zbiór drugi.djvu/361

Ta strona została uwierzytelniona.
341

Żegnajcie błonia, nadnotećkie wody,
Sielska siedzibo burzami zwichrzona —
Już nie zawita w twe polskie ogrody,
Pielgrzym do swego nie przyciśnie łona.

On szcześliw zawsze, gdy jasne sumienie
Wyniósł w swej duszy z rozszarpanej strzechy!
I żadnej chmurki nie sięga go cienie —
Dusza przeczysta przebacza wam grzechy.

I ludzie po nim ach długo płakali,
Jakby po ojcu, co dzielił ich dolę —
Z parobkiem razem chodził orać pole,
Śpiewając piosnki po powietrznej fali.

Pies jeno wierny, patrząc na ich zdrady,
Zawył okropnie u bramy z rozpaczy,
Jak pan odarty, znękany i blady,
Po drodze szeptał: coś będzie inaczej.

Zostawił dziatwę na tłumu tam łasce —
Ludzi bez serca, co nie cenią ducha,
Jeno się mizdrzą w fałszywości masce,
Boże ty wielki! — któż krzywd tych wysłucha.