Strona:Lutnia. Piosennik polski. Zbiór pierwszy.djvu/102

Ta strona została uwierzytelniona.
84

Zrzucił czapkę, siadł przy stole,
Miło patrzy na żonę —
Błysło z pieca: krew na czole,
Całe piersi skrwawione.

Ujął kosę i krwią z rany
To ją czasem spryskiwał,
To ostrzył, to na przemiany
Do żony się odzywał:

«Moskal w skronie kulą chlusnął,
Krew trysnęła oczyma,
I kosynier lekko usnął:
Nad sen taki nic nie ma.

«Olcha gęsta, bagno skrzepło,
Trup kołdrą, trup poduszką:
Miękko, zacisznie i ciepło!
Nie ma jak moje łóżko.

«A kosynier żołnierz prawy
Choć śpi pod olchą nagą,
Jednak pilnuje Warszawy,
Jednak czuwa nad Pragą.