Strona:Lutnia. Piosennik polski. Zbiór pierwszy.djvu/125

Ta strona została uwierzytelniona.
107

Błogosławiony, komu nieba dały
Dzierżyć Ojczyznę w pełni sił i chwały,
Ołtarz bez kaźni, miecz groźny, dom wolny! —
Od swych ołtarzy i z domu wyrwany
Rozbitek gwałtów, w zimny świat zawiany,
Biedny wygnaniec! cierpieć chyba zdolny.

O! jak im trudno, lecz jak pięknie świecić!
W ćmie poniewierki święty ogień niecić,
Którym ich Ojców pochodnia płonęła!
Gdy na Kraj jarzmo i knebel wróg wsadza,
Gdy lży i dławi, a świat martwy zdradza,
Z przepaści świadczyć: Jeszcze nie zginęła!

Nie, nie zginęła! — Pod temi kirami
Wdowiej miłości napawa się łzami,
Hartując duszę nie znającą trumny!
Naród, choć w pętach, toć umrzeć nie może,
Gdy na te pęta ciche ostrzy noże,
Święty rozpaczą, wstydem nawet dumny.

Czas twoje wieńce, Pokoju, pokruszy.
I znowu wojna zagrzmi światu w uszy,
I znowu lanca błyśnie sławą starą!
Hej dla Ojczyzny! — i Polska się zrywa,