Strona:Lutnia. Piosennik polski. Zbiór pierwszy.djvu/194

Ta strona została uwierzytelniona.
176

Z nią stanąłem w niebios progu,
Rozlałem — i rzekłem Bogu:
Ach! tyle łez! ach! tyle krwi!
Nie dość-że już? nie dość Ci?!
I Bóg dał mi pieśń dzisiejszą
Z najświetniejszych najświetniejszą!

Pieśń ma — to nie Konradowa
Owa gwiazda zaświatowa,
Któréj twórca wyrzekł w dumie,
Że jej ludzkość nie zrozumie!
A nam co po takiej gwiaździe?!
Nam potrzeba innej gwiazdy,
By świeciła naszej jaździe,
Była duszą naszej jazdy!

Taką moja — towarzysze
Ja widzę ją, czuję, słyszę!
Jeźli i wy widzieć checie,
To spojrzyjcie po wszech-świecie!
Wszystkie ludy w jarzmach drzemią!
Drzemiąc jęczą — a nad ziemią
Noc ponura — noc bez końca,
Bez księżyca i bez słońca!

Ciemność — nagle jak w przeźroczu,
Uczuciem natchnionych oczu