Strona:Lutnia. Piosennik polski. Zbiór pierwszy.djvu/238

Ta strona została uwierzytelniona.
220

Pan Różycki przodem rusza,
Za nim hufiec oczajdusza;
A koń parsknął po raz drugi.
W lewo — w prawo żyzne smugi,
I tysiące dróg.

Czyż nam jeszcze Moskwa grozi?
Czem dla nas ta broń?
Czem nam działa, czworoboki?
Zanim oni z dział wycelą,
Zanim na nas raz wystrzelą,
My tymczasem dwa, trzy skoki —
I ni dział już, ni piechoty!
W krwi moskiewskiej toną groty,
We krwi brodzi koń.

Oj, nie mlekiem zmył się pono
Pod Mołoczką wróg!
Puszczaj cugle! — «Sława Bogu!»
Brzmi raz pierwszy po rozłogu;
I już konie w pełnym skoku,
Już mogiła z czworoboku!
Krwi wyciekło z niej nie mało,
Tylko krzyża jej nie stało,
Jako żywy Bóg!