Pójdź! mój dach przed szpiegiem Moskiewskim cię schroni,
Ja polską mam duszę, w mych stajniach dość koni. —
Pójdź smutna ofiaro dzikich wrogów mocy:
Łzami cię obleję, przyjmę o północy;
Odzieję, nakarmię, bo godne miłości —
Lube, prawe dziecko człowieczej wolności.
O witaj wędrowcze! — Jakże ci przystoją
Strojne w szal młodości te chwalebne blizny!
Jakże słodko cierpieć dla Matki-Ojczyzny! —
Chociaż cierpień takich żadne dni nie koją —
O witaj młodzieńcze! — jakże rys twej twarzy
Wiernie jest podobny mojemu synowi! —
Bo i ja miał syna, co przysiągł Carowi
Wieczną pomstę — u stóp wolności ołtarzy.
Na mogiłach Pragi — w szeregach czwartaków,
Przysiągł pomstę hańby naddnieprskich Polaków,
Przysiągł! — i na polach Dębego mi zasnął! —
Szczęśliwy! — bo wolny, w pośród wolnych zgasnął.