Strona:Lutnia. Piosennik polski. Zbiór pierwszy.djvu/285

Ta strona została uwierzytelniona.
267

Piesek jakiś drogą bieży,
Oj! nie piesek tylko sam!
Co czerwonych tych kołnierzy,
I bagnetów błyszczy tam!

Szczeknął piesek, w tył uciekł —
«Stój!» kapitan wstrzymał szyki;
«Tu być muszą buntowniki!
Idźcie czterech, w las ten —» rzekł.

Weszli grożąc w las żelazem.
W tem poczwórny huknął strzał:
Jak szli tak i padli razem —
Żaden dotąd i nie wstał.

«Ognia rota!» słucha rota,
Lecz z przestrachu czy przez gniew;
Choć plutonem kule miota,
Zrywa tylko wierzchy drzew.

Strzelców oko lepiej mierzy,
Co błysk z lasu, Moskal bach!
Już połowa trupem leży,
Reszta krzyczy: «Pardon Lach!»