Trawka kiełkuje i pnie się do góry:
Z nią razem nasze nadzieje.
Wszystko ożyło: słychać ptasząt piosnki;
Bo zbawczą rosę dały im niebiosy —
Panie! a naszych nadziei pierwiosnki,
Czyż maja zwiędnąć bez rosy?
Zamorska ptastwa skończyła się jazda —
Już ono wraca i radośnie nuci;
A my tułacze? do naszego gniazda,
Czyliż z nas który powróci?
Oto i rzeki, z kajdan uwolnione,
Na cześć swobody nucą hymny święte;
Wszytkie już wszystkie kajdany skruszone,
A tylko nasze nietknięte.
Na te kajdany, o! my już wylali
Tyle łez gorzkich, tyle krwi niewinnej,
Że choć z piekielnej ukute są stali,
Dawno by pęknąć powinny.
Ale to jarzmo, Ojcze! jest zatrute —
Nie dość niestety, że nam karki sprzęga,
Nie dość, że ręce w kajdany zakute:
Lecz jadem serce dosięga.