Strona:Lutnia. Piosennik polski. Zbiór trzeci.djvu/160

Ta strona została uwierzytelniona.
140

«Żegnaj Polsko — rodzino —
Czy też kiedy, przeminą
Te dni holów i męczarń tak wieku!
Czy powrócim do chatek,
W uścisk ojców, sióstr, matek —
Czy odżyjem w powitań weselu?“

A tłum, łzami zalany,
Bierze więźniów kajdany,
Do ust ciśnie, i żegna rodaków —
A czasem w nim tak jękło,
Jakby serce gdzie pękło,
Że aż wzrusza w pół-dzikich kozaków.

Jeden tylko z gromady,
Prawie dziki i blady,
Sam w kibitce — bo nikt o’ń nie pytał.
Rzucił łzawy wzrok w tłumy,
I znów pełen zadumy,
W jasny błękit się nieba zaczytał.

«Kto pożegna, uściśnie,
I łzą żalu zabłyśnie,
Gdy sierota, sam jeden na świecie?