Strona:Lutnia. Piosennik polski. Zbiór trzeci.djvu/217

Ta strona została uwierzytelniona.
197

Z płomieńmi w klingach jak Archanieli
Idźmy na wroga — do broni!

Niech głos ten przejdzie w ubogie chaty,
W świetne pałace, złote komnaty,
W mury klasztorów, za więzień kraty,
Niechaj ożywia, błaga i wzywa,
Ogniem zapala, wstydem okrywa;
Niechaj ostatnią iskrę dobywa,
Wolność niosąca schodzi na światy
Ojczyzna święta i żywa. —

W burzliwą czasów dzisiejszych mętnią,
Lica się bladem płaczem nie smętnią,
Serca w zwątpieniu nie obojętnią;
Na każdym czole gwiazda rozbita,
Każdy z zapałem swą matkę wita —
Krople krwi polskiej piorunnie tętnią,
Dłoń prędka za głownie chwyta.

Z nóg opadają twarde łańcuchy,
W sztuki się łamie miecz wroga kruchy,
Lwim głosem ryczą powstałe duchy;
Nabiera życia kraj opuszczony,
Z wierzchołków katedr huczące dzwony
Roznoszą głosy w dalekie strony,